Zarabiam tyle, że nie musze sie szczypać jak typowy polski cebulak na wakacjach za granicą- po prostu jade i sie bawie, wydaje sobie ile chce, na co chce i mam relaksik, bite 2 tygodnie. A nie jak rodacy wylatujący z PL linią na literę R, bo na nic wiecej ich nie stać, nocujacy przez tydzien, albo w ogole max 5 dni, w hotelu 3 gwiazdkowym i jak już wykupią All Inclusive to kiszą dupe w tym "apartamencie" bo wyjscie gdzies dalej to narażenie sie na dodatkowe koszty, poza tym jedzenie zaplacone, jak to mają teraz tego nie przejeść?! a no i przecież oni zarabiają w PLN, wiec wydatek 50 lub wiecej euro na dzien to już w ogóle masakra i katastrofa budżetowa, a oni i tak kredyt zaciągneli na te wczasy
Dla mnie 500 zł to nie jest astronomiczna kwota, ale dla osób zarabiających w PL np. 2500 na reke, lub podobne to jest jednak "jakiś" zastrzyk gotówki... No, nie oszukujmy sie, ale program 500+ był jednym z głównych powodów wygranej PiS, zresztą dlatego teraz za wszelką cene starają się go uciągnąć. Po prostu kupili sobie biedniejszych wyborców, którzy liczą każdy grosz. A teraz kogo sie nie zapytać to "nieee, nie głosowałem na pis"
wiedziałam, że sie ucieszysz.
Mamy dość równy podział obowiązków w domu, więc gotujemy na zmiane, to chyba w tych czasach coraz bardziej popularne i normalne.
No już sie tak nie martw o mnie...
Wielu z nich tak na to patrzy, a nawet przywozi swoją mentalność tutaj... to jest najgorsze, ta cebulowa mentalność "nie znam języka, jestem w obcym kraju, musze lizać dupe każdemu, bo jak mnie zwolnią z pracy to co ja biedny zrobie". Jak mi cos nie pasuje w pracy to oznajmiam o co chodzi, wiadomo, że w kulturalny sposób, bo jednak czegoś mnie matka nauczyła w domu. Jeśli sie nie podoba to, że mam jakieś zastrzeżenia to niech mnie zwalniają- mało pracy? To nie PL, że wszędzie oferują ci minimalną krajową albo 2500 w korporacji, gdzie zapierdalasz od rana do wieczora z darmowymi nadgodzinami. Zresztą każdy ma wybór- chcesz zostać na poziomie cebuli i zapierdalać za minimum, bez % za nadgodziny, bez dodatków za zmiany, bez niczego w tzw. polskim obozie pracy (firmy, ktore przyjmują niemalże tylko polaków, no jeszcze rumunów) to twoja brocha. A jak chcesz sie uczyć języka, zdobywać sensowne doświadczenia w normalnych firmach, robic sensowne kursy czy studia, czy w inny sposób podnosic kwalifikacje- to też mozna, a nawet trzeba. Wtedy nie musisz w pracy lizać dupy nikomu, bo zwyczajnie pracuje sie z kulturalnymi osobami, którzy szanują twoją osobę, twój czas.
Wiec jak już napisałam- moge tak. Najwyżej znajde inną prace, gdzie nie będe potrzebowała zgłaszać moich zażaleń do szefostwa, bo bede z tej pracy zadowolona. Wiec to tylko z korzyscią dla mnie, że napyskuje, wyjebią mnie i pójde gdzies gdzie jest lepiej, może po drodze jeszcze zbierając 3 miesiace urlopu w postaci bezrobotnego Nigdy nie zostane finansowo na lodzie, bo przecież mamy ten zły socjal, conie? Dzieki temu właśnie nie musze udawać, że coś jest fajne, kiedy nie jest, bo ciągle moge isc na zasiłek i znaleźć sobie lepszy etat. W PL jak robisz na zleceniu nie należy ci sie żaden zasilek, a nawet zasilki przy umowie o prace są śmieszne, więc po zwolnieniu z pracy jest tylko czarna rozpacz i widmo nieopłaconej chaty, a następnie to, że wylecisz z niej na zbity ryj. No.. chyba, że masz mieszkanko po rodzicach. To wtedy przepraszam.
No, jakby ci to powiedzieć: nawet oni nie chcą jechać do PL, bo wiedzą, że nie ma po co. A tak serio mieszkam w jednym z "bielszych" miast w NL więc nie odczuwam problemu. Na socjalne mieszkanie trzeba tu dlugo czekać (nawet mając dziecko), wiec nie jest atrakcyjnie dla biednych brudasów. Koszty najmu, kupna domu- wysokie. Co za tym idzie, jeśli już tu spotka sie jakiegoś ciapaka to zwykle ma on hajs, sensowną prace, lub biznes i generalnie prezentuje sobą jakiś poziom. Nie są to elementy patologiczne. Ten sam wyjątek na tle całej społeczności Polonii w NL stanowią Polacy u mnie w mieście- jeszcze mi sie nie udało spotkać polaka-cebulaka. Wiekszość z tutejszych jest w holandii długo, ma swoje biznesy albo ciepłą posadke gdzies i sa to ludzie "ogarnięci".
A, dziekuje za gratulacje.
Może byłoby takie w PL, gdzie bym miała rozkminy czy mnie zwolnią jutro z pracy, czy nie i co wtedy zrobie. Ale tutaj? Moje życie jest po prostu bezstresowe. Chce wybyć na weekend gdzies gdzie jest cieplo? To ogarniam i lece, potrzebuje 2-3 tygodnie urlopu? załatwiam i również wypierdalam. Jestem chora? To dzwonie i mowie- jestem chora i nie przychodze. Nie potrzebuje niczyjej łaski, czy niełaski i żadnych jebanych zwolnień- SAMA sie zwalniam, jak uznaje ze potrzebuje. Nikt mi tu życia nie ogranicza, wszystkie decyzje mozna podjąć samodzielnie.
Cóż, za krótki staż to był, żeby mnie "polską kasjerką" nazywać, ale to nie jest nic ujmującego dla mnie, bo to nie jest praca, której należy sie wstydzić. Wstyd to dla mnie dawać dupy, czy kraść. A chyba lepiej, jeśli młoda dziewczyna po maturze pójdzie sobie dorobić na kasie niż by miała umieszczać ogłoszenia na necie, że da dupy za nowego ciucha, czy telefon.
No chyba, że ktoś ma bogatych starych, ale nie sądzę, by ktoś mial na to wpływ w jakiej rodzinie przyszedł na świat.